sobota, 22 lutego 2014

autor Chester Junior Kujajusz

Siemka wszystkim. Z tej strony Chester Junior. Pomyśleć, że starzy nazwali po mnie bloga, a nie dali mi ani razu napisać posta. Wstyd! Nie umiem za bardzo obsługiwać komputera, wiadomo łapy nie sprzyjają pisaniu na klawiaturze; więc nie będę Wam ściemniał - ja dyktuję, a matka pisze. 

Z racji tego, że w domu ciągle słyszę, że życie kota to tylko spanie, sranie i jedzenie chciałbym trochę się do tego odnieść. Poniżej znajdziecie mój przykładowy dzień z życia. Wiem, że moje życie może wydawać się Wam bardzo glamour, ale nie smućcie się - Wy też tak możecie żyć. Moje początki wcale nie były takie różowe, jak to mówi mama jestem kotem ze śmietnika. No ale przejdźmy do rzeczy.



Dzionek przeważnie zaczynam od obczajenia dzielni. Ojciec mówi, że jestem jak babcia osiedlowa. Ale co on tam może wiedzieć, skoro jego jedynym oknem z rana to Windows.



Później trochę zabawy, oczywiście aktywnej! Staram się być fit, ale najbardziej męczące ćwiczenia zachowuję na środek nocy. Matka mówi, że nic jej tak nie usypia jak dźwięk jej spadającego lusterka, które zrzucam podczas ćwiczeń.


Morticia Junior przeważnie gnije w łóżku do południa - zupełnie jak matka.



Nie jest też zbyt wielką fanką zdjęć.




Jak już Morticia się rozchmurzy to spędzamy czas razem. Przeważnie przed szklanym ekranem. Niestety tylko jeden kanał, ale za to serial "Gołębie na balkonie" tak wciąga, że nie potrzeba niczego więcej.



Czasami jesteśmy niczym kibice piłki nożnej, krzyczymy i rzucamy się na telewizor widząc naszą ulubioną postać. Matka niby zła, że okna umazane ale nie oszukujmy się - przez dwa lata chyba z raz je umyła.



Po obiedzie konieczna drzemka. Matka uważa, że jestem strasznie słodki jak śpię i w zasadzie to się nie myli. Ale dlaczego w takim razie budzi mnie ciągle dźwiękami aparatu?



Wieczorem oczywiście czas na odrobinę higieny. W takich momentach nie lubię być fotografowany, ale takie konsekwencje niesie za sobą sława.

Czasami w trakcie mycia trochę za mocno zaciągnę się swoją stópką.


Zazwyczaj nie jest to najlepszy pomysł.


Nie można też zapomnieć o pedicurze. 


Jak w takich chwilach widzę matkę z aparatem to myślę sobie - seriously?!


Po wieczornej toalecie przeważnie padam. Rzadko kiedy na ryj.


Niestety bywają takie wieczory, że muszę pomóc matce w nauce. Ale mnie, tak samo jak i ją, lingwistyka usypia.


Jeżeli już rzeczywiście muszę się uczyć do rana, to wciągam kocimiętkę. Nie bierzcie ze mnie przykładu!

Na dzisiaj to tyle. Blogowanie to ciężka praca, ale coś trzeba robić jak nie ma co do miski włożyć.
Dobranoc!




0 komentarze:

Prześlij komentarz